31.10.2014

Three

Była druga w nocy, a ja nie mogłam zasnąć. Obudziłam się przed chwilą i jestem całkowicie wyspana, a popołudniu zapewne będę zmęczona. Minęło parę dni, a ja nadal nie mogę się przyzwyczaić do tego, że nie jestem u siebie w domu.
Zakryłam głowę kołdrą, żeby chociaż trochę zagłuszyć jęki dochodzące z sypialni Justina. Nie zamknęłam drzwi od swojego pokoju, bo nie chciało mi się podnosić, a teraz po prostu boję się podnieść. Boję się, że jeśli zejdę z łóżka, to jakaś postać wyciągnie spod spodu rękę i złapie mnie za nogę. Tak, zdecydowanie za bardzo boję się ciemności. Postanowiłam sobie, że przez najbliższe 50 lat nie obejrzę żadnego horroru.
Zapaliłam lampkę nocną i szybko zeskoczyłam z łóżka, a w tym samym momencie jęki po drugiej stronie ucichły. Zignorowałam to i podbiegłam do drzwi, a z naprzeciwka otworzyły się drzwi od sypialni Justina, w których stała dziewczyna z potarganymi włosami, wkładająca na siebie szorty. Zakryłam usta, żeby nie pisnąć ze strachu, ale po chwili zorientowałam się, że to po prostu ta sama dziewczyna, co przedtem… Albo jakaś inna, nie wiem, wszystkie, które dotychczas sobie sprowadzał, wyglądały prawie tak samo. Zdecydowanie miała napompowane usta, piersi i resztę swojego ciała, wyglądała jak glonojad. Chyba nigdy nie zrozumiem, jak może mu się coś takiego podobać.
Zamknęłam drzwi i wróciłam do łóżka już spokojniej niż przed chwilą. Okryłam się kołdrą i zgasiłam lampkę, patrząc się w ciemność. Justin jest idiotą, przyprowadzając te swoje laski tutaj. Nie mam problemu z tym, że się z nimi pieprzy, ale z tym, że mogą coś komuś powiedzieć i cały plan się wyda.

                 Nasuwając na nos okulary przeciw słoneczne, zeszłam na dół do basenu. Była dzisiaj przepiękna pogoda, w sumie jak zazwyczaj w Los Angeles, jednak dzisiaj jakoś tak było inaczej… Nie wiem jak to nazwać, ale było tak przyjemnie ciepło.
                 Położyłam ręcznik na leżaku, a następnie ułożyłam się na nim wygodnie. Posmarowałam ciało kremem z filtrem i przymknęłam powieki, rozkoszując się słońcem, które świeciło prosto na mnie.
                 Z tej sielanki wybił mnie dzwoniący telefon. Otworzyłam oczy, patrząc na wyświetlacz. „Tata <3” – wskazywał napis. Nie pamiętam, kiedy z nim ostatnio rozmawiałam przez telefon, ale musiało się chyba stać coś poważnego, skoro dzwoni. Odebrałam i przyłożyłam urządzenie do ucha.
                 - Lily, Ty chyba sobie żartujesz? Powiedz, że te zdjęcia to jakiś głupi dowcip. – wypalił od razu.
                 - Ale o co Ci chodzi? – spytałam zdezorientowana.
                 - Zadajesz się z tym gówniarzem? – czułam, że jest zły, ale nie dziwię się – Aż tego potrzeba Ci do rozgłosu? Mi jakoś nic nie było potrzebne i zobacz, zostałem legendą. – warknął, gdy mu nie odpowiedziałam. Ah tak, mój ukochany tatuś, czyli Phil Collins, to zdobywca Oscara, kilku nagród Grammy i innych takich. Jest muzykiem, jednak ja niestety nie odziedziczyłam po nim żadnych muzycznych talentów.
                 - Nie ja to wymyśliłam i uwierz, nie chcę tego tak bardzo jak Ty. Jednak Justin nie jest taki zły. – gdy to wypowiadałam, zauważyłam, że na moim ciele pojawił się cień. Uniosłam wzrok, a nad sobą zobaczyłam uśmiechniętego Justina, stojącego z dwoma truskawkowymi koktajlami.
                 - Jak nie jest zły, to jaki jest? Miły i grzeczny? Może jeszcze go lubisz? – odparł ironicznie. Wywróciłam teatralnie oczami, bo naprawdę zaczynał mnie denerwować mój ojciec.
                 - Nie, nie lubię go, ale da się go znieść. – syknęłam i wzięłam koktajl, który podawał mi Justin. Sam położył się na drugim leżaku obok.
                 - No ja mam nadzieję. – powiedział, a mi wpadł pewien pomysł do głowy.
                 - Przyjadę do Ciebie w listopadzie. Będę wtedy w Szkocji, to stamtąd polecę do Szwajcarii, okej? – miałam wrażenie, że się uśmiecha, gdy to powiedziałam.
                 - Pewnie, skarbie. Ja kończę, bo połączenia za granicę są strasznie drogie. Kocham Cię. – jego ton całkowicie się zmienił.
                 - Ja Ciebie też. – rozłączyłam się i popatrzyłam na Justina, który zrobił dziwną minę.
                 - Po cholerę chcesz lecieć do Szwajcarii? – zmarszczył brwi, a ja upiłam w tym momencie łyka koktajlu. Był pyszny, taki świeży.
                 - Po pierwsze, to mieszka tam mój ojciec, a po drugie, to weź to sobie na logikę. Będziemy już wtedy po pocałunku, zostaniemy parą i takie tam, nie uważasz, że Twoi i moi fani uznają, że będzie to strasznie romantyczne, jeśli wybierzemy się razem do mojego taty? – gdy mówiłam, to zauważyłam, jak Justin intensywnie oblatuje wzrokiem moje ciało odziane jedynie w bikini. Po paru sekundach ponownie złapaliśmy kontakt wzrokowy. Na twarzy chłopaka pojawił się zadziorny uśmieszek.
                 - No co? – spytałam, bo nic nie mówił.
                 - To śmieszne. Byłaś taka przeciwna temu, a teraz sama wymyśliłaś coś, żeby ta ustawka wyglądała realistycznie. – zaśmiał się, pijąc swój koktajl. O cholera, nie pomyślałam o tym.
                 - Nie będzie to takie realistyczne, jeśli ktoś zauważy, że sprowadzasz sobie dziwki do domu. – mruknęłam.
                 - Skąd o tym wiesz? – uchylił zdziwiony usta. On sobie ze mnie żartuje?
                 - Słychać Was chyba na całą okolicę.
                 - Podnieca Cię to? – zachłysnęłam się koktajlem, gdy szatyn o to zapytał.
                 - Nie! – pisnęłam. Justin po raz kolejny się zaśmiał.

                 Po kilku godzinach poszłam do siebie się przebrać. Miałam całe spalone ciało, nie rozumiem, czemu krem z filtrem mi nie pomógł. Równie dobrze mogłam go w ogóle nie używać.
                 Z garderoby wyjęłam czarne rurki, biały crop-top, szary kardigan, grafitowe szpilki oraz oczywiście czystą bieliznę. Poszłam z ubraniami do łazienki, po czym wskoczyłam pod odświeżający prysznic. Czułam, jak moje palące ciało się ochładza pod wpływem zimnej wody.
                 Po paru minutach wyszłam z kabiny i wytarłam szybko, ale ostrożnie obolałą od słońca skórę. Ubrałam się we wcześniej przygotowane ubrania, włosy rozczesałam i wysuszyłam, jednak nie układałam ich już, bo same się ułożyły. Zrobiłam sobie jeszcze lekki makijaż, a następnie wyszłam z łazienki. Z mojej sypialni wzięłam jeszcze torebkę, w której miałam najpotrzebniejsze rzeczy i zeszłam na dół.
Przez te parę dni nigdzie nie wychodziliśmy ani nie pokazywaliśmy się razem, dlatego postanowiliśmy teraz wyjść razem na kolację. Justin przez ten okres wstawił tylko ze dwa zdjęcia, gdzie byłam w tle, ale po paru minutach je usuwał. Nigdy tego nie zrozumiem, mimo tego, że już mi to tłumaczył.
Oboje wyszliśmy z domu do garażu.
- Który samochód bierzemy? – spytałam, patrząc z oczekiwaniem na szatyna, który podszedł do auta w panterkę. Zdecydowanie nie będziemy rzucać się w oczy.
- Ten. – odpowiedział i wsiadł, a następnie wyjechał z garażu. Dopiero wtedy wsiadłam do samochodu i zapinając pas, włączyłam radio. Akurat leciała piosenka Shake It Off, a jako, że bardzo ją lubiłam, to zaczęłam sobie nucić pod nosem z uśmiechem na twarzy, jednak przestałam w momencie, gdy Justin zmienił stację. Popatrzyłam na niego z pytającym wyrazem twarzy.
- Nie lubię Taylor. – mruknął, zerkając na mnie kątem oka.
- Czemu?
- Bo nie. – odpowiedział takim tonem, że wiedziałam, że po prostu mam już więcej nie pytać. Prychnęłam tylko pod nosem, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Po niedługim czasie dojechaliśmy pod restaurację, pod którą czekał już tłum fanów oraz fotografów. Westchnęłam zirytowana, wiedząc, że zaraz zostanę dosłownie przez nich napadnięta.
Zaraz za nami podjechała na parking ochrona. Jako pierwsi wyszli z samochodu i dopiero, kiedy znaleźli się przy nas, to wysiedliśmy z auta. Krzyki, rozmowy, piski, flesze oraz mała możliwość wejścia do pomieszczenia zaczęła mnie frustrować, ale, całe szczęście, udało nam się wejść do środka. W restauracji zostaliśmy skierowani do naszego stolika i nawet nie zdążyłam dokładnie przeczytać karty, bo podeszła do nas kelnerka. Młoda, ale elegancko wyglądająca blondynka chyba od razu wpadła Justinowi w oko, bo zaczęli wymieniać się jednoznacznymi spojrzeniami. Halo, Justin! Ogarnij się, bo ten związek naprawdę będzie niewiarygodny.
- Wybrali już coś państwo? – spytała, uśmiechając się ciepło i czekając z małym notatnikiem w ręce.
- Zastanawiam się jeszcze. A Ty, Justin? – popatrzyłam na chłopaka, który ostatni raz rzucił spojrzeniem na kartę dań.
- Na przystawkę szparagi z jajkiem, trawą żubrową i chałką, na danie główne filet mignon z serem pleśniowym, figą i szpinakiem, a na deser panna cotta z zieloną herbatą. – kompletnie zdziwiło mnie zamówienie Justina, bo myślałam, że on nie jada takich rzeczy, naprawdę. Wydawało mi się, że woli jakieś fast-foody albo typowe domowe jedzenie.
- Mhm, dobrze. A dla pani? – kelnerka skończyła notować i popatrzyła na mnie.
- To samo. – posłałam jej uśmiech, który ona odwzajemniła.
- Wino? – uniosła pytająco brwi.
- Białe może być? – spytałam i popatrzyłam na Justina, który skinął głową.
- Oczywiście. – posłała jeszcze ostatni uśmiech i odeszła w stronę kuchni. Wzrok pokierowałam na szatyna, który patrzył się na mnie intensywnym spojrzeniem. Popatrzyłam na jego ubiór i co najdziwniejsze – sam był ubrany dość elegancko jak na niego. Czarne rurki luźne w kroku, o dziwo podciągnięte, żeby nie było mu widać bokserek, a do tego biała koszula.
- Pytałem się Scootera co to ten Danger. – powiedział po paru minutach niezręcznej ciszy.
- I co?
- To takie fanfiction, w którym jestem gangsterem. Ty jesteś tam moją dziewczyną, a właściwie narzeczoną.
- Czemu mnie to nie dziwi… - mruknęłam, a Justin posłał mi pytające spojrzenie.
- Huh? – uśmiechnął się drwiąco.
- Wyglądasz też na takiego gangstera trochę. – odwzajemniłam uśmiech.
- Czemu tak sądzisz?
- No bo robisz się na takiego. – mówiąc to, wzruszyłam ramionami.
- Robię się na murzyna. – powiedział obrażonym głosem, a ja zaśmiałam się, bo brzmiało to po prostu uroczo. W tym samym momencie podeszła do nas ta sama kelnerka co wcześniej i z precyzją nalała do naszych kieliszków wino.
- Jaki jest Twój ulubiony kolor? – spytał, a ja zmarszczyłam brwi, bo nie zrozumiałam o co mu dokładnie chodzi, chociaż pytanie było proste.
- Czemu pytasz?
- No bo musimy mieć jakiś temat do rozmowy, a więc? – w sumie było to dość logiczne.
- Zgaduj. – posłałam mu zadziorny uśmiech.
                 - Hm... Zielony? - zapytał, a ja pokiwałam przecząco głową.
- Nie, czerwony. Czemu myślałeś, że zielony? - zmarszczyłam brwi i wzięłam łyk wina.
- Bo zielony kojarzy mi się z harcerzami i Ty wyglądasz mi na taką harcerkę, więc uznałem, że ten kolor do Ciebie pasuje. - Justin wzruszył ramionami i uśmiechnął się. Ja jako harcerka? Bzdura, to jest chyba ostatnia rzecz jaką bym mogła robić.
- A Twój ulubiony kolor?
- Zgaduj. - powiedział takim samym tonem jak ja wcześniej.
- Fioletowy. - odparłam bez zastanowienia się.
- Skąd wiedziałaś? - popatrzył na mnie zdziwiony.
- No wiesz.. Oglądałam kiedyś Never Say Never i plakat do filmu był fioletowy, no i tak jakoś mi się skojarzyło. – wzruszyłam obojętnie ramionami, ale sama w sobie czułam uczucie satysfakcji, że zgadłam.
- Czemu to oglądałaś?
- Bo wtedy jeszcze wydawałeś się być fajny. – popatrzyłam uważnie w oczy Justina, jednak nie mogłam zidentyfikować tego, co czai się jego wzroku.
Po zjedzeniu wyszliśmy z restauracji, ale postanowiliśmy wrócić do domu spacerkiem. Jeden z ochroniarzy wrócił samochodem Justina, a my zaczęliśmy iść, przy okazji robiąc sobie zdjęcia z fanami. Po jakimś czasie dali nam spokój, ale fotografowie nie odpuszczali aż w końcu zaczęli się przepychać o lepsze miejsce, żeby mieć prostszą możliwość zrobienia nam razem zdjęć. Justin wziął mnie pod rękę i poczułam się dużo bardziej bezpieczniej, aczkolwiek ta cała sytuacja strasznie mnie krępowała, szczególnie bliskość szatyna, sama nie wiem czemu. Powinnam to przecież traktować jak strasznie zwariowany i pokręcony plan zdjęciowy z wiarygodną grą aktorską.
                 Po tych „męczarniach” wróciliśmy do domu. Zdjęłam z siebie kardigan i powiesiłam go na wieszaku, rozluźniając mięśnie na moich spalonych plecach. Popatrzyłam na nie w dużym lustrze, wiszącym w przedpokoju.
                 - O cholera, pofarbowałaś się czerwoną farbą? – spytał chłopak i opuszkami palców przejechał po plecach, które kontrastowały się z białą bluzką, którą miałam na sobie. Syknęłam przez zęby.
                 - Postanowiłam zostać rakiem. – popatrzyłam na niego i westchnęłam cicho.
                 - Chodź – powiedział i nim zdążyłam coś odpowiedzieć, to zostałam pociągnięta do salonu – Połóż się. – odparł stanowczym głosem i wskazał wzrokiem na kanapę.
                 - Ale po co? – spytałam zdziwiona.
                 - No połóż się. – mruknął zirytowany, a ja nie chcąc wszczynać kłótni, po prostu to zrobiłam, układając się na brzuchu. Głowę oparłam o złączone razem dłonie i odprowadziłam Justina wzrokiem, bo po coś poszedł. Co on chciał zrobić?
                 Szatyn wrócił i usiadł obok mnie.
                 - Po pierwsze, to nie posmarowałaś się filtrem, a przyśpieszaczem – pokazał mi butelkę, którą wcześniej używałam – A po drugie, to sprawię, że ból Ci się zmniejszy. – podwinął moją koszulkę do góry, a już po chwili poczułam zimną, gęstą ciecz na swoich plecach. Czułam się jeszcze bardziej skrępowana niż wcześniej, ale ulga była tak przyjemna, że nie mogłam po prostu zaprzeczyć.
                 Zamknęłam powieki, rozkoszując się dotykiem Justina, jednak otworzyłam oczy, gdy poczułam, że rozpiął mi stanik.
                 - Ej, bez przesady. – mruknęłam, kierując dłonie do zapięcia biustonosza.
                 - Okej, jak chcesz się męczyć, to spoko. – wstał z kanapy i zakładając ręce na biodrach, popatrzył na mnie wyczekująco.
                 - Nie no dobra, chodź. – burknęłam, a on posłał mi ten swój głupi uśmieszek. Wolę nie wiedzieć, o czym teraz pomyślał.
                 Po paru minutach skończył, zapinając mój stanik z powrotem. Usiadłam na kanapie z delikatnym uśmiechem na ustach, bo było mi strasznie przyjemnie.
                 - Eee, dzięki, ale nie musiałeś tego robić. – mruknęłam.
                 - Spoko, drobiazg. Jutro zabieram Cię na randkę. – uśmiechnął się zadziornie, a ja zmarszczyłam zdziwiona brwi.
                 - Gdzie?
          - Tajemnica. – jego uśmiech zamienił się na tajemniczy. Przewróciłam zirytowana oczami i wzdychając, poszłam do siebie.

                 __________

Mamy kolejny rozdział! Przepraszam, że tak długo, ale nie miałam czasu go napisać.. Wybaczcie ;/
Ale mam nadzieję, że się podoba! Wyrażajcie swoje opinie <3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

37 komentarzy:

  1. super <3 kiedy dodasz rozdział na tym drugim blogu ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Aww, najlepszy rozdziała jak narazie <3


    www.collision-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest świetny !!

    OdpowiedzUsuń
  4. Idealny ♡ czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę przyznać że jest naprawdę ciekawie. Tak ogólnie to uwielbiam jak piszesz i mimo tego iż mało komentuje to czytam wszystko na bierząco :) ale oczywiście postaram się to nadrabiać, jesteś świetna i nigdy w to nie wątp! Dziękuje za wszystkie twoje słowa otuchy i pamiętaj, że cię uwielbiam :)
    Pozdrawiam :*
    troublefanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Oczywiście, że mi się podoba . Akcja jest coraz ciekawsza. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału <333

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny. Wydaje mi się, że do tej pory najlepszy rozdział jaki tutaj przeczytałam. Fabuła się rozkręca. Czekam na to kiedy między nimi zaiskrzy i chyba jeszcze troche poczekam. Awww w końcówce Justin zachował się tak pomocnie. Życzę weny i czekam na następny. kocham cię xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialny! czekam na kolejny, super się zaczyna:*

    OdpowiedzUsuń
  9. chce nastepny��

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny *..* czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział kochanie <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Super fanfiction nie dawno je odkryłam ale jest zajebiste *¿*
    ZAPRASZAM

    Tytuł:Dangerous Love
    Belka:Dangerous Love Zayn Malik fanfiction
    Gatunek: Fanfiction, Romans, Akcja.
    Fabuła:
    Rosalie Evans młoda, zdobywająca doświadczenie 24 latka pracująca w Londynie jako psychiatra. Mimo problemów w przeszłości przy jej boku zawsze stoi najlepszy przyjaciel Jay, jego chłopak Chris oraz przyjaciółka Kate. Życie Rose zmienia się kiedy w drzwiach jej gabinetu pojawia się 29 letni milioner Zayn Malik. Poważny, inteligentny biznesmen skrywający wiele tajemnic i problemów.Wszystko komplikuje się jeszcze bardziej gdy rodzi się między nimi przyjaźń i głębsze uczucie. Coś co nie ma prawa istnieć, niebezpieczna miłość, która może zrujnować im życie.
    http://dangerous-love-fanfiction.blogspot.com/?m=0

    OdpowiedzUsuń
  14. bardzo fajne ff, czekam nn rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Kocham *.*

    thereasonlove-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. zostałaś nominowana do LBA :)
    więcej informacji tutaj :http://on-life-jb-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. OMFB.To jest zajebiste dziewczyno!Kurde,chce zeby się w sobie zakochali czy coś,ale to juz!Z niecierpliwością czekam na nn ;);)

    OdpowiedzUsuń
  18. no widzę, że pomiędzy naszą dwójką zaczyna coś się 'kroić' :D normalnie rozmawiają! :D haha, to już naprawdę coś, jak na Lily, tak mi się wydaje :D a no i nawiązując jeszcze do treści.. Wzmianka o Dangerze *.* tak długo już nie wstawiają tłumaczenia, że ajj, a to tak wspaniałe opowiadanie.. ajj, chyba każda fanka FF o Justinie musi to przeczytać, słyszeć o tym, znać.. whatever :)
    ze strony takiej wiesz..technicznej, nie mam się do czego przyczepić, jak zwykle :)
    Gratulacje i ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  19. miałam dość długą przerwę od fanfictions, a tu pierwsze na jakie trafiam to Twoje i baardzo mi się podoba! :) jedyny zarzut jaki mogę mieć to to, że stosunkowo często używasz zwrotu "po pierwsze to.., a po drugie to.." ale ogólnie bardzo mi się podoba i czekam na kolejny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  20. To jest genialne. <3 Super fabuła, ciekawe rozdziały. <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Jejku cudowny omfg 👑

    OdpowiedzUsuń
  22. Jesteś niesamowita! Mam mało czasu wolnego, więc nadrabiam powoli. Strasznie wciąga. Ładny nowy wystrój. ;)

    OdpowiedzUsuń